31.05.2016

Podsumowanie maja

Czy to możliwe? Podsumowanie miesiąca u medyka? Czyżby kolejny dech agonalny bloga? Otóż, moi drodzy, nic z tych rzeczy - wracam do gry.


Matura zdana, najdłuższe wakacje życia rozpoczęte, zatem i do przyziemnych spraw można wrócić. Co prawda, z uroków tejże nagłej wolności korzystam na bieżąco i tym samym moje bytowanie w internecie nie uległo większej poprawie niż podczas roku szkolnego (a przynajmniej w pogodne dni, kiedy w domu bywam niemal gościem), stąd też ponadprzeciętnej aktywności nie ma co się spodziewać - natomiast jakaś tam aktywność będzie na pewno, już teraz na powrót powolutku staję na nogi i wsiąkam w ten nasz książkowo-blogowy świat.

29.05.2016

„Wszyscy jesteśmy podejrzani” Joanna Chmielewska

Zwołuję naradę, siadajcie. Jest sprawa. Szukamy zabójcy Tadeusza.
Czyś ty na łeb upadła?! Już chcesz mnie uśmiercać?!


Tyś to głupi jest, powieść kryminalną piszę. Cóż poradzę, że wyobraźnia podsunęła mi taką, a nie inną ofiarę, do mnie nie miej żadnych pretensji!
Wychodzę, ja w tym wariactwie uczestniczyć nie będę.
A idź, na zdrowie. Zatem, reszta: jakieś pomysły co do mordercy? Motywem również nie pogardzę. No, kto najlepiej pasowałby na oprawcę duszącego naszego kochanego Tadeusza paskiem od fartucha w sali konferencyjnej? O, widzę, że ktoś nowy do nas dołączył! Masz pierwszeństwo w wygłoszeniu piorunujących wniosków!
Przestańcie gadać od rzeczy, na milicję dzwońcie! Tadeusz leży martwy w sali konferencyjnej!

19.05.2016

„Stulecie chirurgów” oraz „Triumf chirurgów” Jürgen Thorwald

„W dwadzieścia pięć minut później bez objawów bólu matki i bez żadnych incydentów przyszło na świat dziecko, dziewczynka, której nadaliśmy imię Anaesthesia.”


Śmierć na stole operacyjnym jest czymś niemal irracjonalnym. Umawiasz do chirurga, a jednocześnie masz plany na kolejny tydzień, miesiąc, rok, jakby operacja była tylko krótkim przerywnikiem w codzienności - jeszcze sto lat temu pacjenci nie mieli takiego luksusu. Wizytę u lekarza poprzedzało sporządzenie testamentu. Czy wiesz, mój drogi, że przed wiekiem XX szansa na wyleczenie była większa, gdy chory siedział w domu niż kiedy odwiedzał szpital? Ba, szpital! Budynek, w którym unosił się fetor gnijących ran, w którym rozbrzmiewały krzyki, w tym rodzących w bólach kobiet, do których biegli lekarze zaraz po autopsji w prosektorium i nie zawracając sobie głowy myciem rąk, przyjmowali poród. I nikt nawet nie zastanawiał się, dlaczego po jakimś czasie znajdowali dwa martwe ciała - matki i dziecka. To była codzienność.